wtorek, 4 września 2018

Gdy kobieta chce być kobietą



        Każdemu człowiekowi ze względu na płeć, zawód czy wiek przypisana jest określona rola społeczna. Utrwalane od wieków wzorce w dzisiejszym świecie tracą na sile i ma to związek z ogromnymi zmianami społecznymi zapoczątkowanymi już w XIX wieku. Kiedyś oczywistym było, że ksiądz odprawia msze i modli się za grzechy, dziecko poprzez zabawę odkrywa świat, mężczyzna jest głową rodziny i zarabia na chleb, a kobieta dba o dom i wychowuje potomstwo. Dziś nowoczesny przedstawiciel XXI wieku stwierdziłby prędzej, że ksiądz to zapewne pedofil, dziecko jest „rozrywką” i „dodatkiem” tylko dla majętnych ludzi, a kobieta i mężczyzna to partnerzy, więc powinni po równo dzielić się obowiązkami zawodowymi i domowymi.

Nie koniecznie się z tym zgadzam.

Po pierwsze nie istnieje coś takiego jak równość płci. Dążymy do tego, żeby taki był światopogląd, ale to nieprawda. Kobieta z samych już cech fizycznych jest słaba i delikatna. Potrzebuje oparcia i siły partnera. Lepiej radzi sobie z wychowaniem dzieci, bo tak ukształtowany jest jej umysł. Potrafi w sposób instynktowny opiekować się niemowlęciem od pierwszych dni po narodzinach. A może zacznijmy od tego, że jest zdolna urodzić człowieka. Mężczyzna w naturalny sposób nigdy tego nie dokona.
Poglądy starożytnych czy średniowiecznych ludzi nie kazały kobietom siedzieć w domach i zajmować się obejściem. To natura postanowiła zadecydować, że mężczyzna będzie walczyć na wojnach, zdobywać pożywienie i czuwać nad bezpieczeństwem rodziny. Kobieta czuła się potrzebna rodzinie i w niej odnajdywała siłę. Paradoksalnie, właśnie ta nierówność (siła i słabość), pozwoliły na stworzenie zgranego duetu pomiędzy obiema płciami.
Czasy patriarchatu w domach odeszły w zapomnienie i bardzo się cieszę, że kobiety mogą same o sobie decydować. Uważam, jednak, że ta chęć wyzwolenia się spod męskiej dominacji nie wyszła nam, kobietom tak, jakbyśmy sobie tego życzyły.

Pracujemy coraz więcej, ciągle się doskonalimy, podnosimy poprzeczkę. I nigdy nie mówimy, że już wystarczy. Nie mamy czasu na rodzinę, bo najpierw musimy zrobić studia, później znaleźć pracę i kupić jakieś mieszkanie. A jeszcze później możemy zastanowić się nad ślubem. Chociaż w zasadzie po co się wiązać.  Bez zobowiązań przecież wygodniej. 

Pragnęłabym bardzo, aby podejście do życia było takie, jak za dawnych czasów.
Kiedy priorytetem była rodzina, a nie pieniądze i sukces.
Kiedy kobieta mogła liczyć na wsparcie swojego męża w trudnych momentach. 
Kiedy szacunek był miarą tego, jakim człowiekiem jesteś, a nie ile zarabiasz. 
Kiedy twierdzenie, że dziecko to rezygnacja z siebie było czymś niedorzecznym i niezrozumiałym. 

Chciałabym, by kobieta mogła pozostać kobietą. Korzystać z tego, co dała jej natura i pozwolić na pełną radość z bycia żoną, matką i – jeśli tego właśnie chce – Panią domu, nie sugerując, że jest w tym cokolwiek niewłaściwego. 

A właściwe jest dla mnie to, co prowadzi do poczucia wewnętrznego bezpieczeństwa i szczęścia. Z tą myślą zakończę pierwszy post. 

Ciekawa jestem, w czym Wy odnajdujecie harmonię i co znaczy dla Was rodzina. W jaki sposób podchodzicie do kwestii roli kobiety w dzisiejszych czasach i czy może chciałybyście coś zmienić? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W spodniach czy w sukience...

"W spodniach czy sukience rozglądam się, ludzi tłum, tęsknię..." O piosenkach Ani Dąbrowskiej mogłabym dużo pisać, bo je uwielbi...